Warsztat

fot. Piotr Piszczatowski

Wykonać dudy żywieckie nie jest łatwo. Budowniczy tego instrumentu powinien perfekcyjnie posługiwać się urządzeniami do obróbki drewna i metalu, wykazując się przy tym dużą starannością i precyzją. Powinien znać właściwości materiałów, które wykorzystuje. Musi znać się na brzmieniu dud i technice gry, aby potrafić uzyskać właściwy strój oraz jakość dźwięku. Nie bez znaczenia jest także zmysł estetyczny, który pozwoli zbudować instrument nie tylko dobrze brzmiący, ale i pięknie wyglądający. Jednak najważniejsza przy budowie dud jest… cierpliwość. Na ich wykonanie trzeba przeznaczyć nieraz i miesiąc pracy, najczęściej w pyle i hałasie, czasem w zgarbieniu przy lampce i szkle powiększającym, okazjonalnie nurzając się w osobliwym zapachu obrabianych rogów.


Zaczynamy

Do wykonania dud będziemy potrzebować przede wszystkim dobrze wysezonowanego drewna. Najlepsze gatunki to drzewa owocowe: śliwa, jabłoń, grusza, czereśnia. Są twarde, mają piękną barwę i rysunek, a ich główną zaletą jest to, że przy obróbce w całym warsztacie pachnie kompotem z suszonych owoców. Bardzo dobrym, lecz trudno dostępnym drewnem jest cis, zdarzały się też dudy żywieckie wykonane z mahoniu i palisandru. Dodam tylko, że do transportu drewna na dudy żywieckie najlepsze są samochody kombi marki Volvo.



Obróbka wstępna

W naszym warsztacie przede wszystkim powinna znaleźć się dobra tokarka. Nie musi to być drogi, bogato wyposażony kombajn stolarski, choć to bardzo ułatwia pracę. Pamiętajmy, że dawniej do budowy dud wykorzystywane były proste tokarki z napędem nożnym, a mimo to instrumenty te wykonane były nieraz z niezwykłą dokładnością. Dudy można też oczywiście zbudować bez tokarki, ale tę metodę polecam wyłącznie zdeterminowanym pasjonatom.

Na początek zajmiemy się gajdzicą (piszczałką melodyczną) i hukiem (piszczałką burdonową), który składał się będzie z trzech dopasowanych do siebie elementów (tzw. stawek). Po pocięciu drewna na graniaki dokonujemy obróbki zgrubnej elementów, nadając im kształt walca. Następnie w każdym z nich wiercimy otwór podłużny, starając się, aby przebiegał dokładnie w osi elementu. Średnica otworu w gajdzicy może mieć od 6 do 8mm, a w huku od 8 do 10mm. Całkowita długość huka po złączeniu wszystkich elementów powinna mieć 75-80cm, a gajdzicy 30-35cm.



Toczenie właściwe

Na tym etapie toczymy elementy do uzyskania średnicy nieco większej, niż finalna. W miejscach łączenia elementów huka wykonujemy wzmocnienia – obręcze mosiężne, lub wytoczone z rogu. Łączenia tradycyjnie uszczelniane były włosiem konopnym, dziś z powodzeniem zastępuje je korek.

Przykładowe wymiary jednego z egzemplarzy dud żywieckich autorstwa Feliksa Jankowskiego

Za pomocą wąskiego noża tokarskiego toczymy kanaliki pod cynowe oblewki, które ozdobią i wzmocnią nasz instrument. Następnie za pomocą ręcznego dłuta wycinamy ornamenty, zgodnie z tym, co podpowie nam wyobraźnia. Oblewki w gajdzicy dostosowujemy do rozstawu otworów palcowych – tak, by palcom było najwygodniej. Nie zaszkodzi wcześniej rozrysować sobie wszystko na kartce papieru.



Ornamenty

Wyżłobiony kanalik owijamy paskiem papieru, na którym mocujemy lejek. Do lejka wlewamy roztopioną cynę. Gotowe. Wydaje się proste? Spróbujcie sami.

Po oblaniu wszystkich kanalików ponownie mocujemy element w tokarce i finalnie wyrównujemy powierzchnię. W gajdzicy pomiędzy pierścieniami toczymy zagłębienia na palce.



Kotka, kónicek, kolanko i główka

Te sympatyczne słowa to nazwy łączników huka i gajdzicy z workiem. Kolanko, zwane kónickiem, łączy huk z prawą nogą przednią. Może być wykonane z jednego zakrzywionego kawałka gałęzi, lub z dwóch połączonych elementów. Kozią główkę mocujemy do szyi, w niej będziemy umieszczać gajdzicę. Czasem w miejsce główki pojawia się kotka, czyli stożkowaty lub walcowaty uchwyt. To rozwiązanie częściej jednak spotykane jest w gajdach śląskich. Główki są popisem umiejętności snycerskich budowniczego. Czasem pojawiają się w nich realistyczne oczy, lub prawdziwe kozie rogi. Niegdyś bywało, że do ich wykonania wykorzystywano spreparowane kozie głowy. Na szczęście te czasy mamy już za sobą.



Duhac albo dymac

Najważniejsza część dud – bez niego nie moglibyśmy napompować worka! Duhac idzie w parze z odlewacem, zwanym też gorzelem. Do część, którą mocujemy w środku worka przez lewą nogę przednią. Dzięki temu, że wylot powietrza w odlewacu wiercimy z boku, skropliny powstałe w czasie grania zbierają się w jego dolnej części – stąd jego nazwa. Po skończonym graniu wyciągamy duhac z odlewaca (lub dymac ze zgorzela) i wylewamy zawartość – najlepiej na trawę. Na końcu duhaca przymocowany jest łapac, czyli skórzana lub gumowa klapka, zabezpieczająca przed cofaniem się powietrza z worka.

W gajdach, występujących głównie w Beskidzie Śląskim i częściowo Żywieckim, zamiast duhaca stosuje się miech zwany dymlokiem, który pompujemy prawym ramieniem. Dzięki temu usta mamy wolne, co możemy dowolnie wykorzystać – na przykład śpiewając i grając jednocześnie.


Na tym kończymy obróbkę drewna i przechodzimy do części dla ludzi o mocnych nerwach. Przed Państwem:


Rogi

W tym wypadku zdjęcia mówią same za siebie. Rogi bydlęce po obróbce rzeczywiście są bardzo ładne, niektórzy nawet z nich sobie popijają, lecz ich obróbka nie jest już taka przyjemna. Przede wszystkim surowe rogi nie są puste w środku, dlatego na samym początku należy je wygotować, najlepiej z dodatkiem soli (nie muszę chyba dodawać, że lepiej nie robić tego w domu). Po tym zabiegu możemy łatwo usunąć zawartość oraz z grubsza ociosać rogi przed dalszą obróbką.

Dzisiejsze rogi to już nie te same rogi, co kiedyś – powiedzą znawcy zwierząt hodowlanych. I rzeczywiście, trudno spotkać dziś krowę z długimi, naturalnie wygiętymi rogami, dlatego musimy je giąć póki gorące. Inną metodą jest łączenie ze sobą krótszych odcinków, aby nadać im właściwą krzywiznę. Obróbkę rogów zaczynamy od tarnika, przez drobniejsze pilniki, na papierze ściernym i polerce kończąc.



Rezonatory

…czyli mosiężne puszki wieńczące rogi. To one nadają dudom żywieckim ich niepowtarzalne brzmienie. Zdobimy je, wybijając w nich rozmaite wzory za pomocą wybijaków o różnych kształtach i grubościach. Zatykamy denkiem, w którym zostawiamy jeden centralny otwór, lub dodajemy wokół niego kilka mniejszych, dzięki czemu uzyskamy ciemniejsze lub jaśniejsze brzmienie. Rogi z rezonatorami osadzamy na końcu huka i gajdzicy mosiężnymi lub rogowymi tulejami i łączymy z elementami drewnianymi za pomocą łańcuszka lub rzemienia – zapobiega to ich przypadkowemu wypadnięciu, lub zahaczaniu instrumentem o każdy mijany mebel.


Stroiki

Tradycyjnie wykonywane były z czarnego bzu, przez co nigdy do końca nie można było mieć pewności, czy nastrojony rano instrument zagra tak samo na wieczornej zabawie. Z czasem korpusy stroików zaczęto wykonywać z metalu, a nawet z plastiku (Feliks Jankowski wykorzystywał w tym celu kolorowe flamastry – ponoć najlepiej grały czerwone), uzbrajając je w drewniane blotki, np. z odpowiednio przyciętych stroików klarnetowych. Najnowszym odkryciem dudziarzy jest włókno węglowe – blotki z niego wykonane nie odbiegają brzmieniem od drewnianych, a znacznie lepiej znoszą różnice wilgotności i temperatur. Co prawda daleko im do brzmienia dawnych stroików bzowych, ale taka jest cena posiadania niezawodnego, dobrze strojącego w każdych warunkach instrumentu. Po uzbrojeniu gajdzicy i huka w stroiki dostrajamy je, przesuwając opaskę skracającą lub wydłużającą długość blotki, tym samym podnosząc lub obniżając wysokość dźwięku.

W gajdzicy wiercimy otwory: sześć z wierzchu, jeden z tyłu najbliżej główki oraz jeden boczny na samym dole. Aby dostroić gajdzicę poszczególne dźwięki możemy podnieść, zwiększając średnicę otworu, lub obniżyć, przytykając ją woskiem, który każdy szanujący się dudziarz powinien mieć na podorędziu. Dźwięk huka możemy obniżyć rozsuwając poszczególne elementy, tym samym zwiększając jego długość całkowitą.


Tomlow, czyli wór

Wór rezerwuarowy, nazywany dawniej tomlowem, tymlowem albo tymelem, wykonany jest ze skóry koziej, która z jakiegoś powodu najbardziej przypadła dudziarzom do gustu (dlatego też dudy czasem nazywa się kozą). Skóry odwrócone były przeważnie sierścią do środka, co uszczelniało wór i zabezpieczało go przed wilgocią, która zbierała się w nim podczas grania. Dudziarze chcący podnieść walory estetyczne instrumentu odwracali skórę sierścią na zewnątrz, co wiązało się z częstszymi wymianami worka, ale przecież dobrego dudziarza było na to stać!

Skórę należy zdjąć w całości, bez przecinania i przebijania jej, koniecznie pozostawiając błonę. Podobno w trakcie uboju nie wolno dotykać sierści, bo będzie liniała przy graniu. Tylne nogi ucinamy, przednie oraz szyję zachowujemy w długości ok. 10cm. Sposoby na wyprawienie skóry bywają różne: najczęściej moczy się ją w roztworze soli i ałunu, w zakwasie żytnim, lub oblepia żytnim ciastem. Po zakwaszeniu skórę wypchaną sianem suszymy w ciepłym i przewiewnym miejscu, a po wysuszeniu gnieciemy do miękkości. Na koniec wiążemy szczelnie tylną część i przewracamy na drugą stronę. Worek jest gotowy.

Współczesne worki mogą być klejone i szyte z dwóch kawałków skóry licowej. Ze Szkocji dociera do nas także moda na worki goretexowe. Są to szczelne i wytrzymałe materiały, jednak nie dają takiej przyjemności z gry, jak dobrze wyprawiona kozia skóra.



Składamy i gramy

Mamy już gotowe wszystkie elementy, instrument jest nastrojony, pozostaje tylko poskładać wszystko do kupy. Kolanko, główkę i odlewac mocujemy do worka za pomocą mocnego sznurka. Nasadę duhaca łączymy z hukiem za pomocą kawałka rzemienia – pomoże to podczas grania utrzymywać go w jednej pozycji.

Kiedy wszystko dobrze zwiążemy i sprawdzimy szczelność worka, dostrajamy finalnie instrument i zaczynamy przygotowania do pierwszego koncertu. Wcześniej jednak zapraszam do Małej Akademii Dudziarskiej.


Film z warsztatów budowy dud przeprowadzonych przez Przemysława Ficka