Powszechność dud i wielkie zamiłowanie górali żywieckich do ich dźwięku przemawiają zbyt wyraźnie za tym, że instrument ten od niepamiętnych czasów jest prawie wyłącznym i najdoskonalszym wyrazem upodobań muzycznych mieszkańców tej ziemi. Wyłączność ta zatraca się tuż za szczytami gór (…); tu w kotlinie żywieckiej bawią się prawie wyłącznie przy dźwiękach muzyki jednego skrzypka i jednego dudziarza. Ludwik Delaveaux, właściciel wsi Rycerki w pierwszej połowie XIX stulecia, autor sympatycznego rysu etnograficznego pt. „Górale Beskidowi” nie wie nic więcej o ich orkiestrze, jak tylko to, że „jeden kobziarz (?) i jeden skrzypek potrafią zagłuszyć całą gawiedź pijanych biesiadników”. Zatem nie zmieniło się tu nic od lat bez mała stu.