Z dziejów praktyki dudziarskiej na Żywiecczyźnie

Dudy to instrument muzyczny o długich, różnorodnych i ciekawych dziejach. Liczą co najmniej 2000 lat. Znane były już w starożytności. Grali na nich przedstawiciele różnych stanów i grup społecznych, nawet władcy (np. rzymski cesarz Neron czy rosyjski car Piotr Wielki). Przy różnych okazjach wykorzystywane były w mieście i na wsi, w środowisku dworskim, wojskowym nawet kościelnym, na co dzień rozbrzmiewały w karczmach. W Polsce źródła ikonograficzne sugerują, że znane były już w późnym średniowieczu. Niewiele wiemy o najstarszej praktyce dudziarskiej na Żywiecczyźnie. Wprawdzie od czasu opodatkowywania muzykantów wprowadzanego przez sejmy Rzeczypospolitej od czasów króla Stefana Batorego (i później), licznych dudziarzy potwierdzają spisy poborowe w Małopolsce, jednak nie w Żywieckiem. Być może, jak sądzi Jozef Putek (1938): „wójtowie i przysiężnicy, którym zalecono doglądanie spisu, obdarzali grajków sympatją i ochraniali przed podatkiem, nie podając ich do rejestrów poborowych”. Andrzej Komoniecki, burmistrz i wójt Żywca podaje wprawdzie różne wzmianki o muzykowaniu w tym regionie, odnoszące się do muzyków i kantorów i muzyki kościelnej w XVII i XVIII wieku, jednak bez szczegółów (1987). Pisze wprawdzie, że 23 czerwca 1716 roku w czasie pobytu księcia Jerzego Ignacego Lubomirskiego (brata Anny, żony właściciela dóbr żywieckich hrabiego Franciszka Wielopolskiego), w wigilię świętego Jana: „kazano w nocy na podwórzu zamkowym Sobotkę palić, a pachołkom zamkowym ogień przeskakiwać, grając im muzyka góralska; którym trunku dla wesołości dawano. Będąc tej uciechy aż do połnocy”. Wymienia też przybyłe do Jeleśni 20 września 1724 roku m.in. „bractwo mucharskie Józefa świętego z kompanią swoją, mając z sobą trębaczów, kotły i kapele muzyki”, wspomina o fakcie „wygrawania na rożnych instrumentach” przez „muzyki”, ale nie podaje na jakich. Może w kapelach tych były dudy, tradycyjne przecież dla Żywiecczyzny i całego Podbeskidzia.

Kolejne wiadomości o praktyce dudziarskiej na Żywiecczyźnie pochodzą dopiero z epoki ludoznawstwa. W latach czterdziestych XIX wieku Ludwik Pietrusiński, prawnik, publicysta i literat, jeden z pionierów tatrzańskiej i beskidzkiej turystyki, spotkał dudziarzy w grupie górali wracających z jarmarku w Żywcu. Jak wspominał (1845): „śród wesołych śpiewów powracających Górali i Góralek, śród hukań i Krakowiaków, odgłosu kobz czyli dud, stanęliśmy jeszcze tego samego dnia doskonałym gościńcem w Kamesznicy”. W kamesznickim dworze, gdzie świętowano rodzinną uroczystość, usłyszał w życzeniowej oracji, m.in.: „Niech gajdy głos wesoły otaca Was wsędzie”. W swoim opisie Kamesznicy i jej mieszkańców zauważa „Góral tańczy jak opętany. Jest-to rzucanie się do góry, zginanie, skręcanie, gwizdanie, przysiadywanie, przy którem bije palcami ręki o piętę, lub klaszcze dłonią o dłoń. Takt jest dwu-ćwierciowy; ale potrzeba się do głosu gajdy przyzwyczaić, aby się mógł podobać, bo z początku przypomina niemiły bek kozy”.

Hrabia Ludwik de Laveaux, przyrodnik i ludoznawca z Lotaryngii, właściciel wsi Rycerka (w latach 1808-1840) wspomina dudy i dudziarzy (1851). Pisze o idącym na wiosnę na górskie pastwiska redyku, poprzedzanym muzyką „smętnych kobziarzy”. Wzmiankując o góralskim weselu, nie pomija kapeli: „orkiestra nieliczna bywa ale głośna, jeden kobziarz i jeden skrzypek potrafią zagłuszyć całą gawiedź pijanych biesiadników […] Podczas gdy jedni tańczą, drudzy śpiewają, ale każdy swoje, ile mu głosu starczy. Nigdzie nie słyszałem gardłowych instrumentów tak donośnych. Te gardła, nastrojone do nosowego kamertonu kobzy, zawsze jękliwe śpiewy nucą, i treść ich zawsze jest smutna”. Oczywiście miano „kobzy” przydaje dudom: „Kobza (pospolicie koza albo dudy) jest to góralska oboja z miechem i fujarą. Miech trzyma artysta pod pachą i gniecie a palcami na fujarze przebiera”. Jak też: „U górali tutejszych zowie się ten instrument (dosyć niepocześnie) gajdy, sam zaś grający gajdosem a czasem dudysem. Nazwiska te przechodzą często z ojca na synów, choć żaden z nich nie grywa”. Autor ten zauważa zatem dawną wymienność nazwy instrumentu, co potwierdzają teksty pieśni lu­do­wych z Bes­ki­du Żywieckiego:

 Dudy moje, dudy,
 Gajdy moje, gajdy,
 Zebyście mi grały
 Tajcowołbyk zawdy.

Jak również:

 Dudecki du, du, du,
 Gajdecki da, da, da,
 Kozdoby dziywcyna
 Zatajcować rada.

W innej przyśpiewce jest mowa o „gajdach” i „kozie”:

 Był tu Maciek z Korbielowa,
 Mioł gajdy, mioł gajdy;
 Co niedziela i piontecek
 Groł zawdy, groł zawdy.

 A zona mu powiadała,
 Ze to źle, ze to źle,
 A on sobie tuldi, tuldi
 Na kozie, na kozie.

Pocztówka wydana nakładem Rudolfa Faruzela, Żywiec, lata 30. XX wieku. Ze zbiorów Jana Pudy z Żywca

W wioskach Beskidu Żywieckiego przez całej dziesięciolecia XX wieku utrzymywała się praktyka dudziarska, także w swym tradycyjnym wymiarze: na weselach i zabawach tanecznych. Jednak ich intensywność różnie oceniano. Kustosz i dyrektor Muzeum Etnograficzne­go w Krakowie Seweryn Udziela w pisał w 1924 roku w artykule Górale od Żywca zamieszczonym w „Wierchach”, odnosząc się do dud : „Dzisiaj gi­nie w Ży­wiecczyźnie i ten starodawny instrument”. Dwa lata później muzykolog Adolf Chybiński stwierdził: „Dziś jeszcze kilku dudziarzy znajduje się w okoli­cach Białej Góry i Milówki, gdzie w ubiegłym roku nadspodziewanie ich spotkałem”. Warszawski kom­­po­zytor Michał Kondracki po wędrówkach po Żywiecczyźnie i Podhalu zauważył (1932): „Dobrze rozwinięte i „zakonserwowane” żywieckie dudziarstwo po­sia­da kilku uzdolnionych przedstawicieli w okolicach Jeleśni, nawet małych chłop­ców, bardzo zapalonych do muzyki, oraz w Małej Sopotni (Ciućka) i oko­licz­nych wsiach”. Zauważył też międzygeneracyjną różnice w stylu gry: „Wymierają zwolna starzy, zamiłowani w swej sztuce muzycy, na ich miejsce przy­­­chodzą nowi, młodzi, ale ci nie mają już tej cierpliwości w studjowaniu wsze­la­kich subtelności gry na swym instrumencie, grają wprawdzie zawsze je­szcze z roz­ma­chem i bujną fantazją, ale coraz mniej muzykalnie, coraz mniej ar­tystycznie. Aby się o tem przekonać wystarczy posłuchać gry starszego i młod­sze­go dudziarza w Żywiecczyźnie (nie najmłodszego, bo ten przynajmniej bu­dzi jakieś nadzieje), a porównanie wypadnie jaskrawo”. Praktykę dudziarską na Żywiecczyźnie potwierdziły uczestniczki zorganizowanego w1933 roku w Sopotni Małej Pierwszego Instruk­tor­skiego Obozu Krajoznawczego, z którego relacje pojawiły się w „Orlim Locie”, gdzie znalazł się też przyczynek Ludowe narzędzia mu­zy­­cz­ne w Sopotni Małej, zawierający m.in. opis i rysunek dud oraz dwa zdjęcia muzy­kan­tów z Korbielowa (dudziarza i du­dziarza ze skrzyp­kiem).

Szerokie badania nad dudami żywieckimi (i pieśniami z Żywiecczyzny) przeprowadził dopiero w 1937 roku Stefan Marian Stoiński, których wyniki opublikował na ła­mach kwartalnika „Gronie” (1938). Stwierdził w nim, że dudy „są prawie że je­dynym i najpopularniejszym instrumentem górali Ziemi Żywieckiej”, a także iż instrument ten „był istotnie na wymarciu i do­cze­­kał się odrodzenia dopiero w ostat­nich latach dzięki budzącemu się rene­san­so­wi góralszczyzny w Żywieckim”, a także „powszechność dud i wielkie zamiłowanie górali żywiec­kich do ich dźwięku przemawiają zbyt wyraźnie za tym, że instrument ten od nie­pa­mię­t­nych czasów jest prawie wyłą­cz­nym i najdoskonalszym wyrazem u­po­do­bań muzycz­nych mieszkańców tej ziemi”. Badacz ten zauważył też występowanie śląskiego rodzaju dud w gra­niczących z Beskidem Śląs­kim wioskach Żywiec­czyzny. Również żywiecki regionalista Józef Mikś potwierdził, że na śląskich dudach grali żywieccy górale z le­wobrzeżnej strony doliny Soły (1957). Alojzy Kopoczek stwierdził natomiast (1993), że po lewej stro­­nie Soły grano również na dudach ży­wieckich, zatem występowały tam obydwa te rodzaje dud.

Od wieków dudziarze z Beskidu Żywieckiego przedsiębrali zarobkowe wędrówki. Często dołączali do górali szuka­jących pracy poza miejscem zamieszkania, podobnie jak w innych górskich regionach. Śpiewano przecież w Beski­dzie Śląskim, Ży­wieckim czy Podhalu:

 Gajdosku z gajdami zabiyroj się z nami,
 bydzies nom gajdowoł miendzy dolinami.

Zdaniem Mieczysława Gładysza (1938) grali nawet w miejscowościach Śląska Opawskiego, Górnego i Opolskiego. Mało to zwłaszcza miejsce w pierwszych dekadach XX wieku, a szczególnie w latach międzywojennych, zapewne także wskutek rozpowszechniania się orkiestr dętych, stanowiących konkurencję w najbardziej dochodowych dziedzinach muzycznej działalności, jak głównie wesela. Zatem nasilenie zarobkowych wędró­wek śląskich dudziarzy przypadło na pierwsze dziesięciolecia XX wieku, zwłaszcza na okres międzywojenny.

W dwudziestoleciu mię­dzy­wojennym w Beskidzie Żywieckim utrzymywały się jeszcze związki dud z pasterstwem. Józef Greń z Sopotni Małej wspominał, iż grano na tym instrumencie podczas wiosennego wyprowadzania owiec na górskie pastwiska i jesiennego ich powrotu do wiosek, wykonywano wtedy melodie „owczarskie”.

Reprezentacja zespołu Romanka z Sopotni Małej. Po prawej dudziarz Józef Greń (fot. archiwum rodzinne)

W latach trzydziestych z inicjatywy profesora Adolfa Chybińskiego zmodyfikowane dudy wpro­wa­dzono do orkiestr wojskowych, do pułków Strzelców Podhalańskich. Jak świadczy Wojciech Moś (1989) w 5. Pułku grano na czterech dudach pod­halańskich i czterech żywieckich.

W dwudziestoleciu międzywojennym w wioskach Beskidu Żywieckiego muzykanci grali jeszcze w tradycyjnym dwuosobowym składzie: dudy i skrzypce, chociaż na sąsiednich terenach kapele miały już większe składy. Jak zauważył Stefan Marian Stoiński (1938): „W moich wę­d­rów­kach po Ziemi Żywieckiej nie spotkałem się ani z zespołami większymi, ani z wia­do­mo­ściami o ich istnieniu w czasach przeszłych lub obec­nych. Przeciwnie, na zabawach lub weselach grywa często tylko jeden muzyk, i to dudziarz”. Niemniej inni badacze (Tadeusz Seweryn, Michał Kondracki, Józef Mikś, Józef Szczotka) wspominali, że na góralskich weselach grano na dudach i skrzypcach, a czasem też na klarnecie, flecie, basach, bębnie, harmonii, przy czym obsady dud i skrzypiec bywały zwielokrotniane. Widać to też na zdjęciach z tamtych czasów.

W wioskach Beskidu Żywieckiego w dwudziestoleciu międzywojennym muzykanci dostawali od 20 do 50 groszy za każdą graną melodię. Franciszek Mrowiec z Krzyżówek wspominał, że za taką zapłatę musieli grać do momen­tu podejścia zamawiającego melodię do drzwi i podniesienia przez niego ręki. Jeśli gra­li dłużej, np. „prowadzili przodka” w korowodowym tańcu nazywanym „koniem”, otrzymywali od 50 groszy do złotówki. Łącznie każdy z muzykantów zarabiał na weselu powyżej dziesięciu złotych, zazwyczaj między 15 a 20 złotych. Dla porównania: jajko kosztowało wówczas 3 grosze, kilogram cukru – 1 złoty i 10 groszy, bochenek chleba (1,5 kg), w zależności od rodzaju – 35-70 groszy, ćwierć litra wódki – 55 groszy, pół litra piwa – 25 groszy. Zarobkiem dzielili się po równo, co odnosiło się zarówno do tradycyjnego dwuosobowego składu dudziarz – skrzypek, jak też nowszego, większego, złożonego z dwóch skrzypków, harmonisty i basisty. O grę podczas wesela muzykanci zabiegali. Franciszek Mrowiec pamiętał jeszcze, że chcąc uzyskać na nią zamówienie „przekupywali” przyszłego nowożeń­ca, najczęściej piwem. Gwarancją dotrzymania przez nich umowy był zadatek, zwykle 2 złote i 50 groszy, w przypadku nieprzybycia na wesele zwracany w podwójnej wy­so­kości.

Franciszek Mrowiec z Krzyżówek, fot. ROK Bielsko-Biała

Dobrze ocenił dudziarzy z Beskidu Ży­wieckiego Jan Aleksander Zaremba, pisząc: „Gra na dudach nie jest łatwą, trzeba mieć do niej zdrowe płuca. Dudziarstwu poświęcają się jednostki wybitnie inteligentne i uzdolnio­ne, co potwierdza fakt, że większość dudziarzy piastowała i piastuje władzę wójtow­ską we wielu gminach w całej Żywiecczyźnie” (1931).

Chociaż w dwu­dziesto­leciu międzywojennym praktyka dudziarska w Beskidzie Żywieckim była stosunkowo żywa nielicznych tylko du­dziarzy z tego czasu można określić z nazwiska. Stefan Marian Stoiński wymienił tylko Wita Majdaka z Ko­sza­rawy, Wawrzyńca Butora ze Złatnej, a także grających na śląskich „gajdach” Alojzego Kuźmę z Kamesznicy oraz Błażka z Szarego, Stanisława Burego z Oźnej i Tyca z Milówki (1938).

Biogramy żywieckich muzyków ludowych znaleźć można w wydawanym od 1995 roku Słowniku biograficznym Żywiecczyzny. Z dudziarzy jest tam Feliks Jankowski z Żywca, znany innowator budowy dud żywieckich (ze z względu na potrzebę dostosowania tradycyjnego instrumentu do współczesnych warunków gry). W słowniku tym jest też biogram Marka Miksia , urodzonego w Żywcu, zamieszkałego w Radziechowach lekarza, działacza społeczno-kulturalnego, syna Józefa, znanego regionalisty i muzyka.

W żywieckim Słowniku na swoje hasło zasłużył także Karol Byrtek z Pewli Wielkiej, naj­bardziej chyba znany pod drugiej wojnie światowej tradycyjny skrzypek tego regio­nu. Grywał z dudziarzem Wła­dysławem Plutą. Muzykantami byli jego synowie: Edward (dudziarz), Józef (skrzypek), cór­ka Krystyna to ludowa śpie­waczka. Byrtkowie zachowali do naszych czasów stosunkowo dobrze tradycyjny repertuar, a zwła­sz­cza styl wykonawczy ka­pel dudziarskich. Nutowy zapis ich gry znajdziemy w zbiorze Muzyka Beskidu Żywieckiego, opraco­wa­nym przez Józefa Miksia (1997).

Kapela braci Byrtków: Władysław i Edward

Z Pewlą Wielką związani byli także inni znani dudziarze: Karol Hulbój czy Władysław Pluta. W Koszarawie mieszkał Jan Hulbój, nazywany Dudą Kulaśniakiem. Pamiętał dudziarza Jana Majdaka z Koszarawy, oraz budującego dudy Jana Kubiesa. Wspominał też, z czasów młodości, starych dudziarzy z rodzin Kalików, Kępców czy Kubiesów.

Władysław Pluta, fot. Dorota Ryżka

W Sopotni Małej z dudziarskiej rodziny pochodził Józef Greń – na dudach grał bowiem też jego ojciec, wujek i dziadek. Początkowo miał instrument odziedziczony po dziadku, później jednak grał na dudach zrobionych przez Jana Kubiesa. Z Jeleśnią związany był dudziarz Wojciech Majerz. W Krzyżówkach mieszkał Franciszek Mrowiec, na dudach grał też jego dziadek i ojciec. Z innych dudziarzy trzeba wymienić Władysława Pustelnika z Rycerki Górnej, czy Józefa Łanowskiego z Lipowej. W Żywcu mieszkał Jacenty Ignatowicz, grający na dudach, a także kolekcjonujący dudy i inne ludowe instrumen­ty muzyczne. Młodą generację żywieckich dudziarzy reprezentują: Przemysław Ficek z Jeleśni, Marcin Blachura i Rafał Bałaś z Żywca.

Wzmianki o „fabrykantach dud” w Beskidach pojawiają się w drugiej po­łowie XIX wieku. Później, przez pierwsze dziesięciolecia XX stulecia działali tu, również w góralskich wioskach Beskidu Żywieckiego, wyspecjalizowani wytwórcy tego instrumentu. Niewiele jednak o nich wiemy. Stefan M. Stoiński (1938) jako wytwórcę cenionych przez mu­zykantów dud podał Jana Kubiesa, o przydomku Kopcuś, z Koszarawy. Na zbudowanym przez niego in­strumencie grał wspomniany wyżej Jan Hulbój z Koszara­wy oraz Józef Greń z Sopotni Małej. Stoiński wymienił też dwóch innych wytwórców. Byli to: „ce­nio­ny majster dud Maciejny, zwany Wewióra” z Pewli Wielkiej oraz Szczepan Waligóra z Sopotni Małej. Z Sopotni Małej pochodził także Michał Kupczak. W zbiorach Muzeum Ludo­wych Instrumentów Muzycznych w Szydłowcu znajdują się dudy żywieckie wykona­ne około 1935 roku przez Jana Pudę z Koszarawy.

Dudy Jana Kubiesa z Koszarawy

Niewiele zachowało się dud żywieckich z XIX czy nawet początków XX wieku. Do zbiorów Muzeum Etnograficznego w Krakowie, utworzonego (w 1904 roku), założyciel i kierownik tej placówki, etnograf Seweryn Udziela kupił w 1910 roku dudy z Sopotni Wielkiej. Marian i Jadwiga Sobiescy, badacze polskiej muzyki ludowej, mieli dudy żywieckie zbudowane pod koniec XIX wieku, które kupili u Michała Pluty z Pewli Wielkiej. Nieliczne instrumenty tego rodzaju i z tego czasu znalazły się w zbiorach Muzeum Ludowych Instrumentów Muzycznych w Szydłowcu, Muzeum Regionalnego w Jarocinie czy Muzeum Górnośląskiego w Bytomiu.

Po drugiej wojnie światowej w Koszarawie budował dudy Jan Hulbój, a także Władysław Kubies (syn Jana Kubiesa). W Pewli Wielkiej instrument ten (m. in.) wytwarzał Antoni Piecha, a później jego syn August, jak również Edward Byrtek. Zmodyfikowane, nawet hybrydyczne dudy wykonywał Józef Maślanka z Żabnicy. Innowatorem dud żywieckich był Feliks Jankowski z Żywca. Z Kuro­wa pod Stryszawą pochodzi inny wytwórca dud żywieckich – Emil Gach. W Ciścu, na pograniczu Żywiecczyzny i Śląska Cieszyńskiego, mieszka Czesław Węglarz, muzy­kant, nauczyciel gry na instrumentach ludowych, budujący dudy żywieckie i śląskie. Do najmłodszych wytwórców dud należą: Przemysław Ficek z Jeleśni oraz Marcin Blachura i Rafał Bałaś z Żywca.

dudy ze zbiorów Muzeum Miejskiego w Żywcu (www.ludowe.instrumenty.edu.pl)

Używane przez dudziarzy żywieckich gajdy często budowali wy­twórcy z Istebnej lub Koniakowa. Jak pisze Stoiński (1938): „Kamesznica (gajdos Alojzy Kuźma, któ­re­go gajdy pocho­dzą z Istebnej), Szare (gajdos Błażek), Milówka, Nieledwia, Sól, Oźna (gajdos Bury), obie Rycerki i Rajcza” […] piękny egzemplarz gajd, kupionych przed laty w Soli, posiada p. Karp, wójt Rajczy”.

Trzeba podkreślić, że już w dwudziestoleciu międzywojennym kultywowanie pra­k­­ty­ki dudziarskiej na Żywiecczyźnie było animowane przez regionalistów i nau­czy­cieli, zakładających w ramach ognisk Związku Podhalan amatorskie zes­poły chóralne, orkie­stro­­­we i teatralne, a także ludowe kapele (np. w Ra­dziechowach czy Milówce). Niemniej po drugiej wojnie światowej w wioskach Beskidu Żywieckiego coraz rzadziej można było spotkać dudy na wese­lach czy wiejskich zabawach – praktyka gry na tym instrumencie stopniowo e­wo­luowała w kierunku ruchu folklorystycznego.

Prof. dr hab. Zbigniew Jerzy Przerembski

ZPiT Gronie przy Domu Kultury Zakładów Papierniczych w Żywcu:
Józef Niewdana (Moczarki), Mieczysław Kamiński (Moczarki), Antoni Piecha (Pewel Wielka), Teofil Tlałka (Koszarawa), Adam Wróbel (Jeleśnia), Władysław Kępka (Przyborów)

Wspomnienie o dudziarzach z Jeleśni i okolic – rozmowa z Adamem Wróblem


Jan Brodka o dudziarzach-wirtuozach z Żywiecczyzny